Northen, Yume
AUTOR: Dackelpup
IMIĘ: Vivienne albo Kahhlon. Rodzice nie potrafili dojść do porozumienia, dlatego matka nazywała ją pierwszym imieniem, a ojciec tym drugim. Reaguje na oba i przedstawia się oboma.
PŁEĆ: Samica
WIEK: 5 lat
ORIENTACJA: Biseksualna
STANOWISKO: Truciciel
APARYCJA:
rasa: mieszanka border collie
wzrost i waga: 50cm i 17kg
znaki szczególne: ---
DODATKOWE INFORMACJE:
- Gdy coś ją trapi, chodzi w kółko, co jakiś czas skacząc w zaspę i znowu krąży;
- Zna się na gwiazdach, zna wiele konstelacji i dzięki nim potrafi określić kierunki świata;
- Jej największym marzeniem jest spokojna śmierć; całe swe dzieciństwo spędziła na walce i ciągłej wędrówce, już nie raz otarła się o śmierć, dlatego teraz marzy o spokojnym życiu i tak samo spokojnym jego zakończeniu;
- Pod futrem ma parę blizn;
- Ma uczulenie na zające, zaraz dostaje wysypki wokół pyska, jeśli zje mięso;
- Ma piękny głos, ale nie lubi się nim chwalić, co śmieszniejsze, śpiewa tylko w chwilach stresu i strachu;
- Nie lubi występować publicznie, chociaż nigdy nie miała tremy;
- Jest bardzo odporna na wszelkie choroby.
CHARAKTER: Vivienne to typ protagonisty. Ma duże poczucie sprawiedliwości i dąży do świata idealnego; nie jest jednak marzycielką i wie, że coś takiego nie istnieje. Samica wierzy, że do wszystkiego można dojść bez kłótni, a jeśli nie, zawsze znajdzie się inne wyjście. Vivienne to ocean spokoju, który może tłumaczyć coś komuś godzinami i prędzej to drugi pies się podda, niż ona. Lubi stawiać wszystko w jasnym świetle, nie cierpi niepotrzebnego komplikowania spraw. Jest dość pedantyczna, co często drażni innych, ale jakoś nie potrafi wyzbyć się tej cechy. Ponadto bez problemu wytknie komuś jego błędy, ale nie jest kimś, kto nie widzi swoich. Jest nawet wdzięczna, gdy ktoś ją poprawi, jednak nie cierpi, gdy ktoś jej w czymkolwiek pomaga, wie, że jeśli trzeba coś zrobić dobrze, najlepiej to zrobić samemu. Pies nienawidzi kłamców i psów bez honoru, takimi po prostu gardzi. Nie może patrzeć na gnębienie innych, sama nie widzi w tym nic zabawnego. Twardo stąpa po ziemi i nie da sobie w kaszę dmuchać, jeśli będzie trzeba, pokaże kły bez problemu, jednak to nie znaczy, że jest agresywna. Jeśli trzeba, będzie walczyła, ale zawsze stara się znaleźć pokojowe wyjście. Dość słabo wychodzi jej poznawanie innych, ponieważ nie potrafi wymyślić tematu do rozmowy, do tego samica jest sztywna: nie śmieszą ją byle jakie żarty typu "puk puk" czy czyjeś wypadki. Racjonalistka, która stara się rozważyć każdą najmniejszą lukę, problem. Co do problemów, nie jest dobrym pocieszycielem, możesz jej się wyżalić, ale nie otrzymasz od niej pokrzepiających słów, bo po prostu ich nie zna. Nie potrafi powiedzieć "będzie dobrze", jeśli nie będzie, dlatego najczęściej milczy i tylko przytakuje, a kiedy towarzysz się uspokoi i mu się polepszy, Kahhlon usiłuje zmienić temat. Nie potrafi rozmawiać o uczuciach, idzie jej to bardzo opornie. Tak samo ciężko idzie jej mówienie o sobie. Jest słowna i nienawidzi, gdy ktoś rzuca słowa na wiatr. To miły pies, który zawsze stara się dodać otuchy i nadziei w kryzysowych sytuacjach, nawet, jeśli wie swoje i myśli całkowicie inaczej. Wie, że nadzieja umiera ostatnia i nie można jej tracić, bo inaczej walka jest od razu przegrana. Kahhlon nigdy się nie poddaje, jeśli jeden plan nie wychodzi, należy mieć w zapasie drugi. Stara się myśleć strategicznie, nie idzie na żywioł i nie daje swoim uczuciom zawładnąć nad sobą.
RODZINA: Nie lubi o niej opowiadań. Nie została porzucony czy coś takiego, ale jej rodzice nie byli typem, który należało naśladować. Po pierwsze: ojciec. Jeśli Vivienne kiedykolwiek będzie miała szczeniaki, będzie się zachowywała całkowicie odwrotnie (no może nie całkowicie), niż jej rodziciel. Nie otrzymała od niego żadnego wsparcia czy miłości, tylko niezły wycisk i, wbrew pozorom, dobre rady. Uczył córkę wszystkiego, co może przydać się w życiu już od najmłodszych lat, kiedy nauczyła się stawiać pierwsze kroki. Codzienne biegi z przeszkodami, łowienie ryb i polowanie na mniejsze zwierzęta, które pies zdoła zagryźć; to wszystko miała potrójnie. Gdy była chory, nie specjalnie się tym przejmował i wyciągał córkę na dalsze lekcje. Kahhlon miała wolne tylko wtedy, gdy ojciec spotykał się z innymi psami, aby omówić "coś bardzo ważnego" - jak to lubił mówić. Wtedy zostawała z matką, która nie była lepsza. Suczka była żywiołowa, wieczny szczeniak z głupimi pomysłami. Ignorowała zmęczenie dziecka i zaciągała ją na rożne przygody, aby nie traciła dnia na nudzenie się. Chciała jej zapewnić wieczną rozgrywkę, a suczka zawsze się zgadzała, ponieważ nie miała kontrargumentu do "tak rzadko cię widzę" - rzeczywiście, z matką spotykała się rzadziej, ponieważ większość czasu spędzała z ojcem. Chociaż matka wykazywała więcej uczucia i zyskała od niej więcej miłości, niż od drugiego rodzica, dalej była bardzo męcząca, a Kahhlon miała czasem ochotę, aby zniknęła. W sumie, to chciała, aby obydwoje dali jej spokój. Aktualnie oboje nie żyją, ojciec poległ w walce, gdy Vivienne miał 3,5 roku, a matka zmarła pół roku później, gdy na jednej ze swych "wycieczek", wpadła do rzeki i się utopiła.
HISTORIA: Urodziła się w innej sforze, na wschodzie. Żyło jej się całkiem dobrze, jak na męczących rodziców. Ojciec był betą, matka zaś zwykłą omegą, dlatego ich związek nie przerwał długo. To był przelotny romans, w którym została spłodzona Kahhlon. Niesprawiedliwie podzielili swa opiekę nad córką, ojciec jako beta miał ważniejszy głos, dlatego to z nim córka spędzała najwięcej czasu. Suczka nigdy nie marudziła, bo u obojga rodziców było jej ciężko. Ojciec męczył ją zasadami przetrwania, a matka dobrą zabawą, która raczej była testem z tych zasad. Przez brak czasu nie miała przyjaciół, kilka razy rozmawiała z innymi psami w jej wieku, ale z nikim się nie bawiła, bo nie miała czasu. Nawet gdy starała się o coś wykłócić, nikt nie dawał rady jej ojcu, ponieważ mimo wszystko był dość agresywny i nie wahałby się zaatakować córkę. Vivienne dobrze o tym wiedziała, dlatego się go słuchała. Gdy umarł, poczuła żal, ale większa była radość z wolności, przez co jej żałoba nie trwała długo. Wtedy mogła postawić się matce, która pół roku później wybrała się na samotną wycieczkę i się utopiła. Kahhlon nie miała przyjaciół, a w dorosłym wieku ciężko jej było wzmocnić więzy, dlatego odeszła.